środa, 30 listopada 2011

                 Nigdy nie marzyłam o Francji. Jestem dziewczyną z równin - w mojej świadomości góry nie istnieją, a przynajmniej nie na co dzień. Więc jak tu trafiłam? Destin.

Alpy Francuskie


Szukając pracy na rok przerwanej nauki bardzo spodobało mi się jedno zgłoszenie, ale gdy oddzwonili nie miałam przy sobie telefonu.. Moja koleżanka na pocieszenie stwierdziła, że widocznie praca tam nie była mi pisana. Na drugi dzień złożyłam kilka podań, tym razem jako opiekunka do dziecka. Spontanicznie i bez porozumienia z rodziną, bez nawet chwili zastanowienia zgłosiłam się także na wyjazd w ramach au pair. Przecież złożyłam już tyle podań, te jedno więcej nie miało nic znaczyć. Oczywiście tak ja każdy z nas, marzyłam o podróżach w nieznane, o przygodach i o nowych znajomościach.
Tyle że ja, choć marzę nieustannie, systematycznie i regularnie zwykłam godzić się z otaczającą rzeczywistością, nie spełniając swych snów.
            Teraz jednak jestem tu, choć wyjeżdżałam z uczuciem, że moje życie wymknęło się spod kontroli, że to nie ja zadecydowałam. I byłam z tego powodu szczęśliwa.  

jezioro d'Annecy
Zagubiona w dalekim świecie, choć chyba na swoim miejscu,                    E.L.G.

czwartek, 17 listopada 2011

początki

mój drugi dzień na wygnaniu!
z tego co na razie widzę, miałam wielkie szczęście co do rodziny. trójka dzieciaków (9-12 lat), co prawda niezbyt chętnie się odzywają po polsku, ale bardzo starają się porozumieć ze mną po francusku lub przez kontakt wzrokowy umocniony uśmiechami ;) Eric, głowa rodziny, jest Francuzem, ale zna troszeczkę polski, dużo lepiej angielski, wiec zdarza się mi i z nim zamienić parę słów. uroczym dodatkiem do rodziny jest biała kotka, o jakże stereotypowym imieniu, Channel.
a sama okolica? jest przepięknie. przyzwyczajona do jezior, lasów, a przede wszystkim równin, zachwycam się pagórkowatymi pastwiskami, widokiem szarych Alp dumnie piętrzącymi się zamiast typowego dla mnie horyzontu, nawet pasącymi się krowami z dzwonami na szyjach.
Alpy Francuskie
Trudno mi uwierzyć, że ktoś żyje tu na co dzień i każdego dnia nie podziwia otaczającej natury.
Miejscowość jest bardzo mała, zaledwie tysiąc mieszkańców, nie ma nawet sklepu. Ale myślę, że to dobrze. W domu, w Augustowie, zawsze w wolnym czasie kręciło się po mieście za dużo wczasowiczów, a w Warszawie... chyba nie muszę tłumaczyć, że tam na brak widoku ludzi na ulicach nie można narzekać. 
Kościół
z pozdrowieniami, powtórnie już w tym roku przeżywająca (tym razem nie-polską) złotą jesień,                                                                                                                                                                    E.L.G.

czwartek, 10 listopada 2011

jeszcze przed startem

Bez znajomości języka, bez znajomych i absolutnie w ciemno. Właśnie w ten sposób odpowiedziałam na ogłoszenie "au pair we Francji". A po 10 minutach pani Kamila (Polka z pochodzenia) oddzwoniła. 3 dni potem kolejny telefon. Właśnie zaczęłam się pakować i sama nie wierzę, że to robię. JA?! Przecież prowadzę najnudniejsze życie pod słońcem! A teraz wpakowałam się w niesprawdzony wyjazd na kilka miesięcy!
W sumie to akurat jest do mnie podobne...

Wiecznie nieogarnięta, walcząca ze stertą ciuchów oraz przekonująca samą siebie i wszystkich wokoło, że da sobie radę, na 5 dni przed wyjazdem                       E. L. G.