czwartek, 17 listopada 2011

początki

mój drugi dzień na wygnaniu!
z tego co na razie widzę, miałam wielkie szczęście co do rodziny. trójka dzieciaków (9-12 lat), co prawda niezbyt chętnie się odzywają po polsku, ale bardzo starają się porozumieć ze mną po francusku lub przez kontakt wzrokowy umocniony uśmiechami ;) Eric, głowa rodziny, jest Francuzem, ale zna troszeczkę polski, dużo lepiej angielski, wiec zdarza się mi i z nim zamienić parę słów. uroczym dodatkiem do rodziny jest biała kotka, o jakże stereotypowym imieniu, Channel.
a sama okolica? jest przepięknie. przyzwyczajona do jezior, lasów, a przede wszystkim równin, zachwycam się pagórkowatymi pastwiskami, widokiem szarych Alp dumnie piętrzącymi się zamiast typowego dla mnie horyzontu, nawet pasącymi się krowami z dzwonami na szyjach.
Alpy Francuskie
Trudno mi uwierzyć, że ktoś żyje tu na co dzień i każdego dnia nie podziwia otaczającej natury.
Miejscowość jest bardzo mała, zaledwie tysiąc mieszkańców, nie ma nawet sklepu. Ale myślę, że to dobrze. W domu, w Augustowie, zawsze w wolnym czasie kręciło się po mieście za dużo wczasowiczów, a w Warszawie... chyba nie muszę tłumaczyć, że tam na brak widoku ludzi na ulicach nie można narzekać. 
Kościół
z pozdrowieniami, powtórnie już w tym roku przeżywająca (tym razem nie-polską) złotą jesień,                                                                                                                                                                    E.L.G.

2 komentarze:

  1. ja dopiero zaczynam ten romans :) polecam zajrzeć za parę dni, zamierzam wstawić zdjęcia Alp

    OdpowiedzUsuń